wtorek, 26 stycznia 2010

Kolejne candy

Coś obrodziło rozdawaniem cukierków, może to taki prezentowy czas;) biorę udział i zapraszam do wzięcia udziału w losowaniu!

1. Słodkości od Zielonookiej:








2. Kolejne od Kobens:




3. Scrapowe słodycze od Rudlis:



4. Przepiękne słodyczowe tkaniny rozdaje Jednoiglec:)




5. Kraina Filcu też szykuje niespodzianki:





dobrze, a teraz, żeby to wszystko miało sens - lecę komentować:)







piątek, 22 stycznia 2010

CANDY :))


Monika z bloga Pokój z kominkiem rozdaje słodkości wszelakie:) Zachęcam do zajrzenia i do wzięcia udziału w losowaniu!



poniedziałek, 18 stycznia 2010

Sukcesy;)

Sukces dzisiejszy: na lodogryfie przejechałam na łyżwach ponad jedno okrążenie, cały czas pracując nóżkami: lewa, prawa, lewa, prawa, bez odpoczynku:) jestem z siebie dumna, tym bardziej, że nic nie zapowiadało sukcesu: łyżwy dostałam beznadziejne, plastikowe (następnym razem biorę sznurowane) z zepsutym jednym zapięciem, inne zapięcia się odpinały co jakiś czas... Ale potem było ok, nie zaliczyłam wywrotki żadnej, więc na razie nie zrażam się do nauki.
Niektórzy terapeuci, psychologowie czy inne mądre głowy radzą, by pod koniec dnia zapisywać, jakie pozytywne rzeczy się w ciągu dnia wydarzyły. Nie wiem, dlaczego, ale zakodowało mi się, że tych pozytywów ma być pięć. Nie jestem pewna, czy tyle znajdę, ale spróbuję:

  1. miałam dzisiaj swój pierwszy w życiu masaż:) Trudno mi określić, czy mi się podobało, czy nie - zupełnie nowe doświadczenie. Jedno wiem na pewno - masaż dłoni jest niesamowity! Prawie odpłynęłam.
  2. Wspomniane łyżwy:)
  3. Dałam radę wstać dzisiaj wcześniej i nawet wziąć prysznic, co jak na niedzielę jest sporym sukcesem, bo zazwyczaj w niedzielę jestem rozlazła i nic mi się nie chce.
  4. Kopnął mnie zaszczyt i mój kot łaskawie postanowił ze mną spać tej nocy. To miłe, nawet jeśli mam świadomość, że to nie ja jestem zachętą do wspólnego wstania, tylko dodatkowy koc jakim się przykrywam. Lepsze to niż nic;)
  5. Zdobyłam pierwszy sezon serialu "Jak poznałem waszą matkę" (How I met your mother), żeby zobaczyć za czym tak ludzie szaleją - i powiem, że zapowiada się całkiem nieźle. Po kilku odcinkach mam ochotę na więcej, a to dobry prognostyk. Nie wiem, którą serię emituje Comedy Central, ale na pewno muszę nadgonić.
Jest pięć? Jest pięć! No proszę, udało się. A jak że blog ten miał być o moim tworzeniu rzeczy różnych - kilka zdjęć kolczyków, które popełniłam, gdy tylko dostałam w łapki pierwsze zamówione paczki z koralikami. To są moje nieśmiałe próby, więc na pewno mają niedociągnięcia, ale cóż - chciałam być kreatywna, chciałam się w to bawić, no to proszę:) A ćwiczenie podobno czyni mistrza;)









Te drewniane chyba najbardziej mi się podobają, szczególnie kolory. Zestawienie typowo jesienne:) Do rozgrzania zimowej aury w sam raz;) 

wtorek, 12 stycznia 2010

Historyjka obrazkowa dla niezdecydowanych:)

Dla wszystkich, którzy mają problemy z podejmowaniem decyzji dedykuję tę uroczą obrazkową historyjkę:) sama też należę do grona "chronicznie niezdecydowanych". Pomimo tego, przyjemnie się czyta.

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Szał szycia

Uprzejmie informuję, że uszyłam pierwszą w swoim życiu spódnicę:)) przerobiłam stare spodnie z szerokimi nogawkami, w których nie chodziłam, bo czułam się w nich jak słoń (a raczej jak słoń wyglądałam;)). Jedyną ich zaletą był materiał - naprawdę śliczny, taki melanżowy. Zawzięłam się - i uszyłam. Co prawda nie jest doskonała, ma parę niedoróbek, które muszę poprawić, wyszła trochę za ciasna (przez co jest bardziej sexy;)), ale jest moja, najwłaśniejsza i niepowtarzalna! Niestety, jest za ciemno już za oknem, by zrobić parę fotek i zaprezentować dzieło, ale przy najbliższej okazji postaram się obfotografować ją i wrzucić foty tutaj.

W tak zwanym międzyczasie prezentuję swoje stanowisko pracy (na zdjęciu widać kawałek spódnicy, niestety bardziej widać podszewkę):



A to moja dzielna sekundantka, chociaż muszę przyznać, że bardziej ją interesowały ptaki za oknem, niż moje szwalnicze wyczyny:



Teraz robię odpoczynek od maszyny do szycia i teraz moje łapki zajmą się robieniem na drutach - chcę obie zrobić czapę na łepek. Spędziłam cały wieczór szukając inspiracji w necie - wreszcie znalazłam. Mam nadzieję, że na efekty nie trzeba będzie długo czekać.

sobota, 9 stycznia 2010

Przepis na szczęśliwy rok

"Wziąć dwanaście miesięcy, obmyć je dobrze do czysta z goryczy, chciwości, pedanterii i lęku. Podzielić każdy miesiąc na 30 lub 31 części, tak żeby zapasu starczyło akuratnie na rok. Każdy dzionek przyrządzać oddzielnie, biorąc po jednej części pracy i dwie części wesołości i humoru. Dodać do tego trzy kopiaste łyżki optymizmu, łyżeczkę tolerancji, ziarnko ironii i szczyptę taktu. Następnie masę tę polać obficie miłością. Gotowe danie ozdobić bukiecikami małych przyjemności i podawać je codziennie z pogodą ducha i porządną filiżanką ożywczej herbaty."

Katharina Elizabeth Goethe

sobota, 2 stycznia 2010

Nowy rok czas zacząć...

Czuję frustrację. Moim noworocznym postanowieniem jest po prostu być przez ten rok szczęśliwą - w tym mieści się bardzo wiele rzeczy, ale mnie bardziej chodzi o to, by postarać się nie marudzić, widzieć lepsze strony życia i starać się cieszyć tym, co mam i co mi los przynosi. Nie będzie to łatwe, ponieważ jestem z natury osobą o pesymistycznym nastawieniu do świata (chociaż chyba umiem to dobrze maskować, bo wielu moich znajomych uważa mnie za osobę roześmianą cały czas i pogodną:) gdyby wiedzieli, co się czasem w mojej głowie roi....). Są dni, kiedy wpadam w czarną rozpacz, mam poczucie, że nic mnie już dobrego w życiu nie spotka. No i czuję teraz frustrację, bo dopiero drugi dzień nowego roku, a ja już zaczynam się poddawać!

Dzisiaj chyba dopiero zaczął się mój urlop - przynajmniej takie mam wrażenie. Święta - czas przygotowań, sprzątania, wizyt rodzinnych... trudno to nazwać odpoczynkiem. Dni przelatują przez palce, a miałam tyle planów, tyle rzeczy do zrobienia! Do pracy wracam dopiero 7 stycznia, ale już się tym denerwuję. Czy można być bardziej walniętym?? Mam jeszcze cztery dni odpoczynku przed sobą, a już czuję supeł na żołądku.

Na szczęście pogoda jest wspaniale zimowa, sypnęło śniegiem i cały świat jest puchaty i biały. Dlatego jedyną dobrą opcją był spacer po lesie z psem i z A. Taką zimę lubię - śniegową i trochę mroźną, kiedy wszystko jest wyciszone, powietrze chłodne... Mam nadzieję, że jutro uda się powtórzyć spacer.