wtorek, 8 stycznia 2013

Szyjemy misie

Jakiś czas temu wzięłam udział w akcji portalu jakuszyc.pl pt. "Wędrujące książki". To było naprawdę dosyć dawno, nawet przez moment zapomniałam o tym, ale wczoraj dostałam do pracy paczkę, a w niej...


Książka "Szyjemy pluszowe misie" oraz  miłe drobiazgi jak kolczyki, tasiemka o pięknym morskim kolorze oraz herbatki, które nie zostały uwiecznione na zdjęciu, ponieważ zostały w pracy, gdzie zawsze odczuwam deficyt smacznej herbaty. Miłej nadawczyni bardzo dziękuję!







Jak widać, Zojce do gustu przypadły kolczyki;) w końcu kobietą jest, a do tego księżniczką, cóż zrobić.

Sama akcja jest bardzo pomysłowa - można się zapisać na różne pozycje książkowe (każdorazowo tylko na jedną książkę), które potem krążą po Polsce. Z książki można korzystać do woli przez trzy tygodnie - przeglądać ją na wszystkie strony i inspirować się na całego. Po trzech tygodniach, na własny koszt, listem poleconym przesyłamy pozycję do następnej oczekującej w kolejce osoby. Mile widziane jest dodanie jakiś drobnych upominków:)

O akcji można przeczytać TUTAJ

Natomiast jeśli chodzi o książkę, jest bardzo sympatyczna, bo traktuje o misiach:) Jest bogato ilustrowana, instrukcje, jak misia uszyć, są przejrzyste i klarowne, do każdego etapu dołączone jest zdjęcie, na pierwszy rzut oka wydaje się, że uszycia miśka nie jest niczym trudnym. Troszkę szkoda, że wszystkie wykroje są "na jedno kopyto" i w zasadzie różnią się między sobą wykorzystanym materiałem lub wielkością, ale jak dla osoby stawiającej pierwsze kroki na polu miśkowym, to książka jest super. Plus oczywiście wykroje, dla każdego wzoru misia osobny. Nic tylko siadać i szyć!











Zdjęcia jak zwykle ostatnio kiepskiej jakości, ale co zrobić z taką aurą za oknem... Jak tylko zmajstruję miśka, to dam znać! A tymczasem - adios amigos!

niedziela, 6 stycznia 2013

Hu, hu, hu!



Witam wszystkich w Nowym Roku 2013! Niech Wam się szczęści i wiedzie, niech życie zaskakuje troszkę, niech zachwyt gości w waszym życiu:)

Ja jakoś nie mogę otrząsnąć się ze świątecznego lenistwa, snuję się po domu, to tu, to tam i ciężko wzdycham. Muszę się jakoś na nowe tory przestawić, znaleźć w sobie pokłady siły i energii, może to tylko kwestia czasu.

Dzisiaj chciałabym zaprezentować, co zmajstrowałam jako prezenty gwiazdkowe dla moich przyjaciółek. Uważam, że prezenty handmade są zawsze najmilsze i dla obdarowującego, jak i obdarowanego. Plusem takich prezentów jest zarówno to, że są one osobiste, jak i ekonomiczne, co tu dużo mówić, czasy są jakie są, pieniędzy nigdy nie jest za dużo. Nie wiem, jak wy, ale ja uważam, że prezenty gwiazdkowe powinny być symboliczne, świadczące o tym, że pamiętamy o bliskiej osobie i chcemy jej podziękować za obecność w naszym życiu. Naprawdę, niewiele potrzeba, aby sprawić komuś radość.

Spróbowałam wpisać się w ostatni szał na sówki różnego rodzaju – bardzo to wdzięczne stworzenia i królują ostatnio w internecie w najprzeróżniejszych konfiguracjach – jako kolczyki, broszki, aplikacje, maskotki, figurki... Sów jest zatrzęsienie:)

A oto i moje sowy, które oprócz tego, że są kolorowe, są również praktyczne!







Zdjęcia są kiepskiej jakości, cztery pierwsze były robione aparatem, ale przy sztucznym świetle, pozostałe dwa w świetle dziennym, ale komórką. Tak to jest, kiedy się robi coś na ostatnią chwilę i nie ma czasu na porządną sesję zdjęciową. Grunt, że widać sowiaste kosmetyczki!