niedziela, 28 lutego 2010

Dog days are over;))


Tytuł posta zaczerpnięty z piosenki zespołu Florence & The Machine, a skojarzenie oczywiste - topią się powoli góry szarego i brudnego śniegu, cieplejsze powietrze owiewa twarze i jest jakieś podekscytowanie dookoła - cały świat czeka na WIOSNĘ!

Ja też czekam, czekam aż dni staną się dłuższe, skończy się ta ciemnica za oknem popołudniowa - już zauważyłam, że o 6.30 rano nie jest ciemno, a już szaro! Dzień jest dłuższy, cudownie:)

Nie zaglądałam tu troszkę - jak zwykle dał znać o sobie mój słomiany zapał i brak zorganizowania w czasie:( mam dużo pomysłów, naprawdę, ale to wszystko zostaje w głowie mej, a koraliki i materiały czekają cierpliwie aż zdecyduję się wziąć je w swoje ręce. Nie wiem jak to robią inne dziewczyny, ja po przyjściu z pracy niekiedy padam na nos i o niczym nie marzę, jak o spaniu... jestem śpiochem strasznym, o czym wiedzą moi znajomi, że godzina 8.00 rano w sobotę to dla mnie jeszcze noc;) Chociaż ostatnio zrywam się wcześniej, żeby weekend był dłuższy i bardziej produktywny. Na razie jakoś produktywność mi słabo wychodzi, przez co jestem zła na siebie, że tylko pieniądze wydaję, a nic dalej nie robię. Dwa tygodnie kupiłam taki oto zestaw:


I leży i czeka na lepsze czasy:) Zamierzam popróbować swoich sił wykorzystując kurs Oli Smith. Marzą mi się niebieskawe zafilcowane kuleczki jako kolczyki:)

Moim przyjaciołom 6 lutego urodziła się śliczna córeczka, Pola. W związku z tym postanowiłam zrobić im prezent własnoręcznie wykonany - literki do powieszenia nad czy przy łóżeczku malutkiej. Biedziłam się nad nimi strasznie, bo okazało się, że literki z brzuszkiem lub jakimkolwiek "środkiem" (jak A lub P) nie jest tak łatwo wywinąć na lewą stronę - po prostu nie da się ich wywinąć! Albo ja o czymś nie wiem... W każdym razie, męczyłam się nad nimi, pomagał mi A. (wypychał i naszywał guziki), i jakoś wspólnymi siłami udało nam się osiągnąć całkiem zadowalający efekt. Oto prezentacja:


                                       




  
                     


A tak się prezentuje już u Poli w pokoju:


                                     
(zdjęcie opublikowane za zgodą rodziców Poli)

A dla siebie popełniłam parę białych kolczyków, z białego korala i półfabrykatów stylizowanych na stare złoto:




Może wraz z nadejściem wiosny więcej będę miała więcej energii do łapania się za robotę! Pozdrawiam i zmykam robić tartę szpinakową, mniaaaaam....

poniedziałek, 15 lutego 2010

Niezorganizowanie:)

Nie mogę się coś ostatnio zorganizować kompletnie - prace moje rozłażą się w palcach, zaczynam jedną rzecz, rzucam ją dla innej... i tak niby ciągle jestem zajęta, mam trochę pomysłów, a efektów nie widać. Poza tym mój zapał rozbija się często o brak umiejętności - ostatnio sklęłam strasznie maszynę do szycia, bo nie chciała współpracować;)

Tak sobie chodzę po stronkach różnych, odwiedzam wiele inspirujących miejsc (które można w zakładkach po prawej stronie znaleźć) i takie mnie przemyślenia dopadły - kurcze, że te wspaniałe dziewczyny już mają pewne umiejętności ugruntowane, a ja tu taka początkująca, nieopierzona.... ale co tam, to będzie blog o wzlotach i upadkach (mama nadzieję, że nie za bolesnych;)) w końcu każdy tu kiedyś zaczynał:)

Żeby nie było, że jestem bezproduktywna, prezentuję kolejne zamówieniowe kolczyki (mam nadzieję, że obdarowana jest z nich zadowolona).



Zrobione z masy perłowej i koralików w ramkach. Niestety, nie mogłam zrobić zdjęć przy dziennym świetle, więc trzeba zadowolić się takimi. A tu następne; podobno spodobały się poprzednie zielone wariacje, więc zamówione zostały podobne. Nie miałam już wystarczającej ilości zielonych kuleczek szklanych, więc posłużyłam się też szklanymi, ale o nieregularnym kształcie. Wyszło co następuje (też zdjęcie ciemne, ale co zrobić - taka pora roku:)):


A tutaj zrobione na mój użytek, którymi jestem zachwycona, bardzo mi się podobają. Zrobione z kul marmurowych w moim ulubionym ostatnio kolorze:



Pozdrawiam wszystkich ciepło:) 

niedziela, 7 lutego 2010

Zima w pełni...

... dlatego aktywność spada, wbrew mojej woli. Ale zdołałam na życzenie koleżanki wykonać dla niej kolczyki:





Kolczyki pojechały do Berlina i przy okazji wzięły udział w Nocy Muzeów. Bardzo ciekawe przeżycie, jednakże jest to raczej okazja do zajrzenia do muzeów, które mogą wydawać się interesujące i postanowienia, czy zwiedzić już kiedy indziej. Np. Muzeum Żydowskie nie jest miejscem, gdzie wystarczy spędzić 2-3 godziny - na zwiedzanie powinno się zarezerwować naprawdę cały dzień i być wypoczętym;)

Muzeum Żydowskie w Berlinie




Muzeum Kinematografii Niemieckiej w Berlinie


Muzeum Kinematografii Niemieckiej w Berlinie


Muzeum Kinematografii Niemieckiej w Berlinie

A teraz do roboty! :)))